poniedziałek, 24 lutego 2014

Kaloryczność potraw - artykuł.

Kilka miesięcy temu wpadł mi w ręce bardzo ciekawy artykuł. Chcąc przekazać wam jak najlepiej jego treść a nie tylko ogólniki które udało mi się zapamiętać, postanowiłam dodać post po powrocie do domu, gdzie zostawiłam to wydanie "Świata nauki" (jeśli dobrze pamiętam). Oczywiście miałam tylko 2 dni, wpadłam, wypadłam, o artykule przypomniałam sobie dopiero w pociągu, także przepraszam, ogólniki póki co muszą wam wystarczyć.

Był to artykuł Wszystko, co wiesz o kaloryczności potraw, to fałsz Rob Dunn.
Przyznam, że już sam tytuł sprawia, że chcemy dowiedzieć się co autor ma na myśli.
Nie wiem jak wy, ale ja obsesyjnie czytam etykiety produktów by dowiedzieć się ile właśnie przyswajam znienawidzonych kalorii. Autor opisuje badania w których okazuje się, że te cyfry nie do końca są prawidłowe. Producenci podają kaloryczność produktu który oferują, zwykle zapewne jest to wynik uśredniony. Nigdzie natomiast nie znajdziemy informacji, ile ten produkt będzie miał kalorii po obróbce termicznej. Gotowanie, smażenie, pieczenie - każda z tych obróbek sprawi, że nasz produkt ma inną kaloryczność niż przeczytaliśmy to na etykiecie. Co więcej, już z pewnością nie dowiemy się od producenta, ile z tych kalorii zostanie zmagazynowanych w naszym ciele. Nasz organizm traci energię nie tylko podczas ciężkich ćwiczeń. Jakąś część energii potrzebuje także, by strawić to co mu podamy. I tu napotykamy problem. Jeśli zjemy upieczony kawałek kurczaka lub ugotowany, nie tylko wprowadzimy do organizmu inną ilość kalorii, ale także nasz organizm spożytkuje tej energii więcej lub mniej. O ile dobrze pamiętam, opisane były badania na szczurach którym podawano ten sam produkt lecz po innej obróbce (gotowanie i smażenie). I o dziwo, te które myślałam że przytyją - chudły, a to właśnie dlatego, że ich organizm większość kalorii jakie otrzymywał, musiał spożytkować jako energię by strawić to co dostawał - więc w efekcie, zmagazynowanej w ciele zostawało niezwykle mało.
Podsumowując, jedząc surowe potrawy, nasz organizm będzie musiał wykorzystać więcej energii na trawienie. Produkty takie jak jogurty, mają takie składniki, które łatwo się wchłaniają, więc energia potrzebna do strawienia, będzie dużo mniejsza (kalorie które przyjmiemy w większości zostaną zmagazynowane, gdyż nie zamienią się na energię potrzebną przy trawieniu) - tak więc, w tym przypadku kaloryczność tego produktu jest bliższa temu, co przeczytamy na etykiecie. W innych przypadkach te cyfry mogą się naprawdę znacząco różnić.
Stworzenie tabel w których uwzględnione byłyby wszystkie sposoby obróbki termicznej a do tego zachowanie organizmu, byłoby niezwykle czasochłonnym zajęciem, więc w najbliższym czasie nie mamy na co liczyć. Jeśli chociaż producenci uwzględniliby to na swoich etykietach to już byłoby coś. Niestety wydaje mi się, że i na to nie ma szans - póki co! :)

Jak odzyskam artykuł to postaram się uzupełnić post. Dodam przykłady tam zamieszczone, było ich sporo:)


http://www.swiatnauki.pl/8,724.html <- tutaj znalazłam coś na ten temat, ale napisane w dużo mniej przyswajalny sposób niż w przypadku tamtego artykułu ;d

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz