niedziela, 9 marca 2014

Diety które szkodzą

Przed chwilą natknęłam się na "artykuł" o najniebezpieczniejszych dietach. >>KLIK<< i hm.. Zastanawiam się, czy te "artykuły" powstają tylko po to, żeby nabić sobie oglądalność i liczbę wejść (zarobek)? Wystarczyło chwilę zagłębić się w temat, by podać naprawdę dobre informacje na temat niebezpiecznych diet, które powszechnie uznawane są za dobre. Tutaj wymienione są diety gorsetowe, fastfoodowe, jedzenie przecierów dla dzieci, wacików nasączonych sokiem pomarańczowym i na koniec dieta bezglutenowa. Naprawdę trzeba podawać takie informacje? Każdy człowiek przy zdrowych zmysłach wie, że jeśli będziemy faszerować się wacikami to możemy nabawić się naprawdę poważnych problemów z przewodem pokarmowym a nosząc gorset tak zmienimy budowę swojego ciała, że chodzenie bez niego, raczej może być już niemożliwe. Zamiast tych śmiesznych informacji, mogli podać inne. Np. to, jak wpływają na nas głodówki - niestety wciąż bardzo popularne - czy Dieta Dukana. Jest jeszcze oczywiście bardzo wiele mitów na temat odchudzania, ale o tym będę pisać kiedy indziej.

Głodówki
Czytałam jakiś czas temu o głodówkach leczniczych, które rządzą się swoimi prawami i szczegółowo rozpisane jest co i jak powinniśmy robić przed/po niej. Z takiej głodówki nie powraca się raczej do wcześniejszego stylu życia lecz zmienia nawyki żywieniowe. Określone jest również ile ona powinna trwać. Nie doszukałam się opinii lekarzy na ten temat, niemniej jednak jakoś nie potrafiłam zmienić mojego zdania na temat głodówek.
Teraz napiszę o innych głodówkach, robionych przez większość osób zazwyczaj w okresie dojrzewania, kiedy to mają małą wiedzę na temat odżywiania a mama z pewnością im nie pozwoli na dietę. Otóż co robią takie osoby? Przestają jeść cokolwiek lub omijają większość posiłków. Zazwyczaj jest tak, że wieczorem już nie dają rady i spożywają więcej niż zjadłyby normalnie na kolację lub jakimś cudem wytrzymają kilka dni, ale w końcu stwierdzają że zasłużyły i w ramach nagrody jedzą swoje ulubione danie, idą na fastfoody itp. Błąd? Wszędzie. Trzeba dostarczać energię dla naszego organizmu bo on nie jest w stanie pracować tylko na tym, co udało mu się zmagazynować w tkance tłuszczowej. Potrzebuje też witamin, białka i wielu innych. Tego nie wydobędą z tkanki tłuszczowej. Efekt? Wypadanie włosów, osłabienie, bóle głowy, rozdrażnienie i inne będące efektem niedoboru składników dostarczanych w pożywieniu.
Dalej. Jeśli w trakcie tej głodówki mamy te napady o których wspomniałam i nagradzamy się jakimś posiłkiem, organizm odłoży sobie więcej energii w postaci tkanki tłuszczowej z obawy, że znów przez jakiś czas nie otrzyma żadnego posiłku. To jest raczej efekt odwrotny do oczekiwanego, prawda? No a już o efekcie jo-jo po powrocie do normalnego żywienia nie muszę wspominać.
Uczę się właśnie na kolokwium z Podstaw Żywienia i o czym czytam? O przemianie materii. PPM jest to podstawowa przemiana materii, kiedy leżymy spokojnie w łóżku, nikt nas nie denerwuje, nie musimy niczego robić, serduszko bije w normalnym rytmie - nawet wtedy potrzebujemy energii. Wg tabel, kobieta o wzroście 170cm, wadze 60kg, powierzchni skóry 1,66 m2 ma PPM na poziomie 1530 kcal/dobę. Czyli to jest dokładnie minimum jakie potrzebuje nasz organizm do egzystencji jak warzywko. Jeśli chodzimy, biegamy, jemy, stresujemy się, wszystko to sprawia, że wymagamy więcej energii. Nawet takie parametry jak położenie nad poziomem morza i pora roku wpływają na tą liczbę. Skąd organizm ma brać tą energię? Pamiętajmy, że nasz organizm to nie jest tylko tkanka tłuszczowa i tłuszcz. On potrzebuje energii. Lepiej zapisać się do dietetyka który rozpisze dietę indywidualną, stworzoną specjalnie dla nas, albo jeść w miarę normalne posiłki ale za to ćwiczyć, niż odbierać organizmowi tego, czego potrzebuje.

Ja wieczorem ćwiczę z Ewą Chodakowską skalpel, a Wy? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz